Miałam kilka postanowień noworocznych odnoszących się do mnie i mojego trybu życia. Niemalże wszystkie opierały się na rzucaniu: mówiąc krótko miałam w planach rzucić palenie, alkohol, jedzenie i lenistwo. Oczywiście nie koniecznie wszystko porzucić całkowicie i bezkompromisowo, a raczej ograniczyć na tyle aby zarówno mój wygląd jak i samopoczucie pozwoliły w końcu zaakceptować siebie samą.
Mamy kwiecień, do rzucenia został mi alkohol i jedzenie, z resztą się już uporałam. Niby niewiele ale... mam słabą silną wolę i ciężko mi odmówić sobie piwa czy dobrego obiadu. Tymczasem waga alarmuje: 62.5 kg. I fakt, iż zawartość tłuszczu w moim ciele jest minimalna a nadprogramowe kilogramy to "tylko"nagromadzona woda niewiele mnie pociesza. Trzeba się za siebie wziąć. I to już. Dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz